Dla każdego sprzedawcy, który ma już po dziurki w nosie bycia dojną krową podłączoną do marketplace'owej dojarki...

PRZESTAŃ BYĆ CYFROWYM PAROBKIEM I BUDOWAĆ CUDZE IMPERIA ZA SWÓJ WŁASNY HAJS!

Zobacz film

Naciśnij PLAY, jeśli masz odwagę zobaczyć, jak proste może być odzyskanie kontroli.

Zobacz, za co naprawdę przepłacasz i jak możesz to mieć za ułamek ceny.

Myślisz, że musisz "zainwestować" w kreatywnej agencji, 10 koła za sklep, który jest wolny jak żółw na lekach uspokajających i brzydki jak noc listopadowa?

Albo płacić comiesięczny HARACZ jakiejś platformie – 100, 300, 500 złotych – która doi cię co miesiąc i w każdej chwili może zmienić zasady albo usunąć cię z biznesu jednym kliknięciem?

Słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz.

Możesz mieć WŁASNY, wypasiony sklep… za mniej niż wydajesz na dwa kebaby na cienkim i dużą colę w piątkowy wieczór.

I zanim zaczniesz…

NIE, to nie jest żadna gówno-rada w stylu „rzuć wszystko i jedź w Bieszczady".

Bieszczady Mountains

NIE.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie każe ci kasować konta na marketplace.

To byłoby jak podcięcie sobie tętnicy, żeby sprawdzić, czy krew jest czerwona.

To jest biznesowe samobójstwo.

Tylko skończony idiota zarzyna kurę, która znosi mu jakiekolwiek jajka – nawet jeśli są małe i pęknięte. A ty nie jesteś idiotą, skoro doczytałeś aż tutaj.

Prawda?

Eggs in nest

To jest plan B, który szybko stanie się Twoim planem A.

Twoja WŁASNA, twierdza w Internecie.

Gdzie to TY, ustalasz zasady.

A nie jakiś anonimowy regulamin, który zmienia się co wtorek, kiedy jakiemuś korpo-szczurowi wpadnie genialny pomysł po swoim sojowym latte.

Gdzie 100% zysku ląduje w TWOJEJ kieszeni... a nie w bilansie jakiejś pieprzonej, globalnej korporacji.

I tak, zrobisz to sam.

Nawet jeśli na widok WordPressa dostajesz ataku paniki, a jedyne co potrafisz "zaprogramować", to ekspres do kawy.

Avatar

Z okopów polskiego e-commerce...

Gdzieś, gdzie kawa jest mocna, a powiadomienia o podwyżkach prowizji jeszcze mocniejsze.

Drogi Sprzedawco,

Słuchaj uważnie, bo nie będę owijał w bawełnę.

Jeśli masz już dość bycia dojną krową i chłopcem do bicia na własnym podwórku...

...i chcesz wreszcie zbudować coś, co jest TWOJE – pieprzoną fortecę, a nie całe życie remontować wynajmowaną chatę, z której właściciel może cię wyrzucić z dnia na dzień, zostawiając ci w ręku rachunki za gips.

To, co zaraz przeczytasz, albo cię totalnie wkurzy, albo otworzy ci oczy raz na zawsze.

Zacznijmy od konkretu:

Nie będę ci wciskał kitu, że miałem wizję medytując o 5 rano, a potem zbudowałem imperium z dwóch spinaczy i kawałka taśmy.

Te bajeczki zostawmy "guru" z Instagrama.

Prawda jest o wiele prostsza i bardziej brutalna.

Od lat siedzę w tym bagnie po uszy.

Patrzyłem z bliska, jak wielkie marketplace'y – te nienasycone bestie – wysysają życie z takich gości jak ty.

Kraken

Bez znieczulenia, dzień w dzień.

Znasz to, prawda?

Wstajesz rano, a tu mail, że prowizja znowu w górę.

Świetnie, właśnie zabrali ci na nową limuzynę dla prezesa.

Algorytm ma zły dzień?

Twoje oferty lądują w cyfrowym grobie na stronie numer dziesięć, a ty możesz co najwyżej postukać w klawiaturę.

Blokada konta bez słowa wyjaśnienia?

Super.

Miłego pisania uprzejmych maili do bota, który odpisze za trzy dni gotową formułką.

Powiedzmy to sobie prosto w oczy:

To nie jest biznes.

To jest cyfrowy folwark, a ty odwalasz tam pańszczyznę.

Jesteś mięsem armatnim w ICH wojnie o dominację.

Pracujesz ciężej, żeby ONI byli więksi i bogatsi.

Work meme

I po setkach rozmów z takimi sprzedawcami, wkurzonymi do czerwoności, dotarło do mnie coś, co powinno być oczywiste.

Warning

99% ludzi na marketplace'ach nie buduje SWOJEGO biznesu.

Budują ICH biznes.

Własnymi rękami.

Za własny, ciężko zarobiony hajs.

To jakbyś całe życie tapetował złotem ściany w wynajętej kawalerce, a potem był w szoku, że właściciel podnosi czynsz albo każe ci się wyprowadzać.

Wtedy w mojej głowie zakiełkował pomysł, który moi "branżowi koledzy" nazwali czystym szaleństwem.

A co, jeśli dałoby się tym wszystkim korpo-gigantom pokazać środkowy palec?

Co, jeśli dałoby się stworzyć SYSTEM... który pozwala KAŻDEMU, nawet kompletnemu technicznemu antytalentowi... postawić drugą, pancerną nogę biznesu?

Swoją własną, niezależną twierdzę?

Bez brania kredytu na 50 tysięcy.

Bez zatrudniania armii programistów-nerdów.

I co najważniejsze – bez rzucania w cholerę tego, co już jako tako działa.

Po miesiącach walki z kodem, hektolitrach kawy i momentach, gdy miałem ochotę wyrzucić kompa przez okno...

Udało się.

Stworzyliśmy maszynę.

System, który odwraca zasady gry.

Zamiast modlić się do algorytmu o litość... zaczynasz, dyktować warunki.

Zamiast bić się o ochłapy, które ci rzucą... bierzesz cały stół dla siebie.

Zamiast budować domek z kart, który może zdmuchnąć jeden mail... stawiasz pieprzoną fortecę z betonu i stali.

Ale dobra, koniec tego gadania.